21 stycznia 2024

Ideał a rzeczywistość, czyli jak św. Teresa z Lisieux nie uległa frustracji…

Ideał a rzeczywistość, czyli jak św. Teresa z Lisieux nie uległa frustracji…

Teresa Martin w piętnastym roku życia wstępuje do Karmelu. Decyzja poprzedzona usilnym staraniem, umacnia stanowczą wolę Teresy. Cała jest nastawiona na realizację swoich pragnień. Wspólnota, do której wstępuje nie jest jej obca. Właściwie zna ją od dziecka. Po śmierci matki i przeprowadzce do Buissonnets, Karmel w Lisieux wspominano niemalże przy każdej rozmowie rodzinnej.

Pierwszą myśl o klasztorze wywołał ojciec, przyprowadzając małą Teresę do Karmelu i mówiąc Jej o siostrach zakonnych. Po wstąpieniu Pauliny do klasztoru, dziewięcioletnia Teresa sama podjęła już decyzję. Zwierzyła się ze swoich pragnień matce Marii od św. Gonzagi, przeoryszy Karmelu. Chociaż podczas tego spotkania dokonano już wyboru imienia, Teresa wiedziała, że musi jeszcze poczekać.

Święta chciała realizować swoją miłość do ludzi w modlitewnej rzeczywistości Karmelu. Tutaj widziała więcej okazji do uczynienia daru z siebie dla Kościoła. Pragnęła poprzez Karmel zbliżyć się do ludzi na płaszczyźnie duchowej. Była w pełni świadoma swej odpowiedzialności.

Była dwudziestą piątą zakonnicą w Karmelu w Lisieux. Trzynaście z nich miało pięćdziesiąt lat, osiem od trzydziestu do czterdziestu dziewięciu, trzy: dwadzieścia siedem, dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć – w tym dwie siostry rodzone Teresy: Maria i Paulina.

Charakterystyczne dla tej młodej Karmelitanki było realne spojrzenie na życie zakonne, które miała wybrać oraz dojrzała ocena współsióstr w klasztorze. Święta, w życiu zakonnym cechowała się przede wszystkim zrównoważeniem, widocznym dla całego otoczenia. Było to skutkiem połączenia darów natury z działaniem Ducha Świętego.

We wspólnocie wyróżniały się przełożona, matka Maria od św. Gonzagi i siostry Martin. Założycielka Karmelu w Lisieux, matka Genowefa, cierpiała “w ukryciu” od czterech lat i w momencie wstąpienia Teresy nie odgrywała już w zarządzie klasztoru żadnej  roli. W postulacie życie Teresy było bardziej związane z mistrzynią nowicjatu, matką Marią od Aniołów. Mistrzyni nie rozumiała w ogóle potrzeby ciszy i skupienia, i przy pracy cały czas podbudowywała Teresę “pobożnymi uwagami”. Święta znosiła je, choć Ją to dużo kosztowało. Również rozmowy duchowe z mistrzynią były dla Teresy męką.

Teresa była z natury powolna. Nie nauczono Jej żadnej pracy w domu, dlatego Zgromadzenie szybko uznało Ją za bezużyteczną. Ze względu na powolność Postulantki nazywano Ją w klasztorze “Oto idzie siostra Bądź Wola Twoja”. Siostra od św. Wincentego a Paulo, konwerska, o uszczypliwym dowcipie, nie oszczędzała nowej Siostry. Przezywała Ją “wielką kózką” i ciągle skarżyła się przeoryszy na brak zdolności Teresy do robót ręcznych. Postulantka już na początku odkryła, że życie wspólnotowe jest pełne trudności.

Zmiana pożywienia na jarskie oraz dwa tylko posiłki dziennie doprowadziły Teresę do dolegliwości żołądkowych. Mistrzyni przyniosła Jej leki i poleciła Postulantce powiadamiać ją o wszystkich bólach. Żołądek bolał Teresę codziennie. Posłuszna poleceniu często zgłaszała to swojej mistrzyni. Widząc to, przeorysza zastanawiała się, czy nie wydalić Aspirantki.

Dodatkowe cierpienia sprawiła Teresie wiadomość o pierwszych objawach ciężkiej choroby Jej ojca. Złośliwi twierdzili, że była ona następstwem odejścia najmłodszej jego córki do zakonu. W Karmelu również wywołało to zamieszanie i kolejne upokorzenie Teresy. Mówiono nawet, że dobre imię Karmelu jest zagrożone. Do tej poważnej troski doszły jeszcze pierwsze oschłości na modlitwie. Dla młodej Karmelitanki, wezwanej przez samą formę życia do spędzania wielu godzin na modlitwie, ta sytuacja była bardzo trudna. Jednak wewnętrzne walki Teresy nie były widoczne dla otoczenia. Całe życie karmelitańskie Świętej cechowała różnica między spokojnym i pełnym humoru “na zewnątrz” oraz bardzo trudnym, wymagającym życiem wewnętrznym.

Młoda Nowicjuszka nie znalazła oparcia we wspólnocie zakonnej. Sama jednak okazywała wszystkim siostrom miłość, przejawiającą się nawet w najmniejszych rzeczach. Przeorysza często była zdumiona doskonałością Teresy i nieraz zlecała Jej rozmowy duchowe z jakąś nowicjuszką przeżywającą kryzys. Niektóre z sióstr słowami lub zachowaniem dawały odczuć Teresie, że przesadza, że narzuciła sobie zbyt “szybkie tempo”. Niewątpliwie Jej doskonałość drażniła siostry. Równowaga, ustępliwość, zadowolenie ze wszystkiego, co Ją spotykało, a także drobiazgowa wierność Regule, były wyrzutem dla niejednej z nich. Siostra Agnieszka od Jezusa tak później charakteryzowała pięć pierwszych lat Teresy w zakonie: “to była pokora, staranie się, żeby być wierną aż do najdrobniejszych rzeczy”.

Rekolekcje, które odprawiała w Karmelu, nie przyniosły Jej duchowych pociech. Rekolekcjoniści przedstawiali Boga jako surową Sprawiedliwość, albo ukazywali, jak łatwo popaść w grzech ciężki. Wyjątkiem był Alexis Prou, który podczas spowiedzi zapewnił Teresę, że Jej przewinienia “nie zasmucają” Boga i polecił Jej z pełną ufnością kroczyć drogą, którą szła. Ta spowiedź dodaje „skrzydeł” młodej karmelitance, umacnia ją w decyzji pójścia „małą drogą”.

Prześledźmy po kolei, jak powstawała jej doktryna. Punktem wyjścia na było pragnienie świętości. Już jako czteroletnie dziecko żywiła takie pragnienia, chciała zostać “wielką świętą”. “Mała droga” nie była więc sama w sobie celem. To jest narzędzie, stadium pośrednie, z natury rzeczy coś, co prowadzi do jakiegoś celu. Tym celem była świętość. W tym dążeniu do duchowej chwały nie było żadnych ziemskich ambicji czy pychy. Tak rozumiała wolę Bożą względem siebie. Realizację tych pragnień Teresa uważała za możliwą jedynie przez miłość. Rozpoznała w niej cel swojego życia. Równocześnie w miarę zdobywania coraz doskonalszej miłości rozwijała w oparciu o nią działalność. Zostać wielką świętą było dla Niej jednoznaczne z ukochaniem Boga miłością doskonałą. Jezus był centrum jej miłości.

Sama Święta tak to ujmuje: “Nie mam większego pragnienia nad to, by kochać i umrzeć z miłości”. Namiętna miłość Teresy do Jezusa czyniła Ją ślepą na wszystko inne. “Ślepą”, oczywiście w dobrym, przenośnym znaczeniu tego słowa. Teresę zajmowała wyłącznie miłość, ona Ją mobilizowała i ożywiała wszystkie Jej siły. Całe życie Teresy było wypełnione bezgraniczną miłością, ale ścierała się ona jednak z normalną ludzką słabością i właśnie przez to osiągała swe szczyty. Tylko na pierwszym etapie swojego miłowania, Teresa ma nadzieję bardzo prędkiego dojścia do pełni miłości dzięki własnym pragnieniom i wysiłkom. Stopniowo Święta zaczyna dostrzegać i boleśnie odczuwać, że Jej potęga miłowania jest zbyt słaba, aby spełnione zostało Jej pragnienie. Zgłębia jeszcze bardziej nieskończoność miłości, której pożądała oraz ubóstwo środków, jakimi dysponowała, by ją osiągnąć.

Wyrazistość nieskończonych wymagań samej miłości doprowadziło Teresę do uznania, że nie może być samowystarczalna wobec ideału. Świętość stała się “niebotyczną górą, a ona sama jest zagubionym ziarnkiem piasku-u stóp tej góry”. Teresa pragnąca kochać Umiłowanego, to jest Jezusa Chrystusa, tak, jak On na to zasługuje, kochać tak, jak On nas ukochał, uświadomiła sobie niewykonalność tego pragnienia. Kiedy doświadczyła swojej słabości i nędzy, czuła się najsłabszą ze stworzeń. Jednakże nie zatrzymała się wówczas w “pół drogi”, nie obniżyła pojęcia świętości, by dostosować ją do poziomu swoich ograniczonych możliwości. Duchowość Teresy nie była egocentryczna, ale chrystocentryczna, zajmowała się Nim, nie sobą. Jej miłość dojrzewała, nabierała innych jeszcze wymiarów. Na pierwszy plan wysuwała się ta, którą Bóg chce obdarzyć Teresę. Usuwała się w cień miłość Teresy do Boga, z ja – Ty, dokonuje się nieznacznie wymiana na Ty – ja. Teresa zmieniła stronę czynną na “chłonną bierność”. Doszła do stwierdzenia, że kochać, to po prostu pozwolić działać Bogu w swoim życiu. “Kochać”, to również pielęgnować więź z Nim, “trzymać” Go nadal za rękę, zgadzać się na Jego nieskończoną miłość oraz “nie stawiać tamy nieskończonej miłości, która jest w Nim”. Świętość stała się już dla Teresy nie tyle własnym osiągnięciem, ale otrzymaną łaską. Zobaczyła i zrozumiała wyraźnie, że jeśli Jezus nie będzie Jej “niósł”, to po prostu nie stanie się nigdy świętą. Tylko Jego interwencja będzie ostatecznym i szczęśliwym rozwiązaniem Jej egzystencji. Wymagało to jednak definitywnego zdania się na prymat miłości Boga. I Teresa właśnie tak postępuje, nie mogąc wpływać na sytuacje zewnętrzne, zdając sobie coraz bardziej sprawę z własnej słabości, nie ulega frustracji, wręcz przeciwnie, przekształca rzeczywistość od wewnątrz. W samym środku swoich trudnych doświadczeń formułuje swoją „małą drogę”, która stanie się „windą” do Nieba dla Niej, jak i również dla wszystkich „małych dusz”.

„Miłość potrafi wszystko obrócić na swoją korzyść, w mgnieniu oka zniweczy wszystko, co może nie podobać się Jezusowi, pozostawiając na dnie serca jedynie pokorę i głęboki pokój”.

 

Pomoc

Nasza Wspólnota utrzymuje się z pracy rąk własnych, ale nie jest samowystarczalna. Życie w ukryciu klauzury, poświęcone przede wszystkim modlitwie, nie byłoby możliwe bez życzliwości i pomocy ludzi dobrej woli. Dlatego dziękujemy Wam za każde wsparcie.


Dane naszego konta bankowego

Dane odbiorcy: Klasztor Siostr Karmelitanek Bosych, Spręcowo 53a, 11-001 Dywity

Dane banku: Bank Polska Kasa Opieki S.A.O/Olsztyn, ul. 1 Maja 10, 10-117 Olsztyn


Numer konta

PL 25 1240 1590 1111 0000 1451 7596

SWIFT Banku: PKOPPLPW